Kontakt: bboniecki@outlook.com
Student na Wydziale Pedagogiki i Psychologii UŚ, kierunek Psychologia ze specjalnością pracy i organizacji oraz zdrowia i jakości życia.
Zawodowo młodszy specjalista ds. rekrutacji.
W wolnych chwilach zajmuje się informatyką i muzyką.
Wyobraź sobie następującą sytuację: Po ciężkich przeżyciach cierpisz na zespół stresu pourazowego (PTSD). Twoi najbliżsi zaczynają się o ciebie martwić, więc udajesz się po poradę/diagnozę do psychologa i decydujesz się na terapię. Co tydzień „leżysz na kozetce” i z pomocą specjalisty oraz wykorzystaniem np. technik przedłużonej ekspozycji działasz w celu polepszenia jakości swojego życia. A teraz trochę inny scenariusz: Psychoterapeuta zapoznaje się ze wstępną obserwacją twoich najbliższych i potwierdza przypuszczenia, więc zaleca cotygodniowe sesje z wykorzystaniem aparatury, która na bieżąco monitoruje twoje reakcje fizjologiczne i emocjonalne. Pod nadzorem specjalisty uczysz się kontroli nad tymi reakcjami w środowisku stworzonym w wirtualnej rzeczywistości z odwzorowaniem wizualnym i akustycznym - a nawet z użyciem zapachu, temperatury czy wiatru. Brzmi nieprawdopodobnie? Problem polega na tym, że jest to teraźniejszość.
Szacuje się, że każdego dnia dociera do nas ilość informacji porównywalna do tej zawartej w ok. 175 gazetach. W 1986r. byłoby to 55 gazet, więc różnica jest znacząca (Hilbert, 2012). Praca staje się coraz bardziej skomplikowana i często wymaga jednocześnie wysokiej specjalizacji, wielozadaniowości i kreatywności. Biorąc pod uwagę taki przeskok, nie powinien nas dziwić dynamiczny rozwój technik mających za zadanie uporządkować naszą codzienną aktywność. Widać to chociażby w rosnącej ofercie szkoleń czy nowopowstałych terminach, jak „zarządzanie sobą w czasie”. Spróbujmy zatrzymać się chwilę nad tymi technikami i zastanowić się nad słusznością ich stosowania oraz tym, czy mogą nam w jakiś sposób zaszkodzić.